Witaj

O języku korzyści i nie tylko…

Przed kilku laty doradcy z agencji doradczej Training Projects wydali fajny biuletyn na temat tego, jak to co robia politycy przyklada sie na sytuację gospodarczą i co premier albo rząd mogą robić lepiej w tej materii. Nietypowe spojrzenie widzianek okiem trenerów szkoleń. Myśleliscie co by się stało gdyby ministrów nominowali nie glosujący w wyborach tylko headhunterzy albo psycholodzy biznesu?
A może dziesięcioletnie dzieci… Czy przypominacie sobie kilka lat temu w telewizji pewien cykl dokumentalny w którym dziennikarz opdytywał przedszkolaki o rózne trudne kwestie i później prezentował te zaskakujące i śmieszne odpowiedzi? Tą komedię dokumentalną ktoś wziął na serio i wymyślił badanie socjologidzne o tym, jak dzieci z podstawówki zarządzałyby państwem i firmami. Tutaj są szczegóły. Jakie macie na ten temat zdanie?
A jeśli czeka Cię rozmowa w sprawie pracy, to – z mojej praktyki headhuntera – bardzo sprawdza się tzw. język korzyści, także wyjaśniony we wspomnianym blogu. Tak naprawdę został on wymyślony handlowców, żeby sprzedawali oni lepiej różne wyroby, ale w sumie podczas rozmowy kwalifikacyjnej czy prezentacji Ty też musisz coś sprzedać. Tyle, że swoje pomysły albo kwalifikacje, a nie jakieś produkty, co nie zmienia bynajmniej faktu, że też powinieneś się jak najlepiej zaprezentować.
A kiedy jedziesz na trochę dłuższy wyjazd ( np na miesiąc lub dwa) do sąsiedniego kraju czy też nawet na inny kontynent, to należy się wtedy liczyć z różnicami kulturowymi – również analizowanymi w tym serwisie. Szczególnie jeśli planujesz nawiązywać kontakty z miejscowymi: mieć noclegi w coachurfingu czy własnoręcznie zajmować się wszystkimi sprawami na miejscu. Powinno się mieć świadomość, jak to się przedstawia – to pozwala się odpowiednio zachowywać i zmniejszy liczbę potencjalnych konfliktów, albo zwyczajnie ułatwi targowanie się z miejscowymi ;-).